powrót

Molnar Janos - jaskiniowa perełka w sercu Budapesztu 14-16.06.2019

Zanurkować w Molnar Janos było moim marzeniem odkąd otrzymałem uprawnienia Technical Full Cave. Jaskinia wypełniona jest wodą termalną osiągającą temperaturę 27 stopni przy powierzchni. Rozciąga się pod piękną stolicą Węgier Budapesztem - nad głowami przejeżdzają samochody, metro,maszerują ludzie a nawet płynie rzeka Dunaj. Unikat w skali europejskiej a do tego udostępniona dla nurków - po prostu musiałem tam zanurkować.

Krótki weekend to zdecydowanie za mało na taką wyprawę - niemal 700 km w jedną stronę, 2 nurkowania w sobotę, kolejne 2 w niedzielę i powrót w ten sam dzień - bardzo intensywnie i męcząco - jeden dzień dłużej zdecydowanie poprawiłby sytuację ale na więcej nie mogłem sobie pozwolić. Dotarliśmy do Budapesztu w piątek późnym wieczorem. Kontak z właścicielem wynajętego apartamentu - celowo rezerwowanego jak najbliżej jaskini - szybka kolacja i do spania.

Przy jaskini trzeba być wcześnie rano - najlepiej jeszcze przed obsługą. Teren centrum nurkowego, które operuje na miejscu nie jest duży, więc jest to jedyny sposób aby zaparkować auto wewnątrz a nie na ulicy. W tym miejscu należy pochwalić właścicieli - wstęp do jaskini jest mocno limitowany - nurkowania trzeba rezerwować z kilku miesięcznym wyprzedzeniem. Dzięki temu zarówno wewnątrz jak i pod wodą nie panuje tłok - każdy ma dla siebie miejsce i komfort wejścia i wyjścia z wody.

Po przekroczeniu bramy po prawej stronie uwagę zwraca nieduże jeziorko. Wypełnia je wypływająca z jaskini woda termalna, której temperatura przez cały rok jest stała i oscyluje w granicach 21 stopni. Za jeziorkiem znajduje się wmontowany w podłoże właz – stare wejście do jaskini, które używane jest sporadycznie ale jak się okaże następnego dnia dane nam będzie z niego skorzystać. Ścieżka kończy się tarasem oraz budynkiem, w którym znajduje się sprężarkownia i toalety.

Na wprost bramy wjazdowej umiejscowiony jest budynek zabytkowej łaźni. Ze względu na jego stan techniczny oraz walory historyczne wstęp do niego jest zabroniony. Działające na miejscu centrum nurkowe prowadzi rozmowy z władzami na temat dofinansowania projektu odrestaurowania zabytkowej budowli - póki co bezskutecznie. Zadaszona ścieżka obok łaźni prowadzi do nowego wejścia do jaskini.

 

Jest to długi, sztucznie wykuty tunel, w którym znajduje się cała infrastruktura potrzebna do przygotowania i przeprowadzenia nurkowania. Są tu przebieralnie, ławeczki, wieszaki, strefa sucha i mokra, miejsce odpraw z mapą jaskini, mały kącik gastronomiczny oraz zejście do jaskini, umiejscowione za osobnymi drzwiami. Znajdują się tu również butle wypełnione Nitrox'em 32% czyli głównym gazem używanym do nurkowań w Molnar Janos. Do dyspozycji nurkujących są taczki do przeworzenia ciężkiego sprzętu oraz hulajnogi do szybkiego przemieszczania się na lekko.

Po rozpakowaniu i przygotowaniu sprzętu przyszedł czas na formalności. Pod tym względem gospodarze są bardzo rygorystyczni – uprawnienia jaskiniowe, uprawnienia do używanych mieszanek, uprawnienia na sidemount ( jeżeli ktoś, jak ja, takiej konfiguracji używa), aktualne badania lekarskie oraz ubezpieczenie. Kopie wszystkich dokumentów wysyłane są w formie elektronicznej w procesie rezerwacji ale pomimo tego i tak cały komplet należy mieć przy sobie. Brak jakiegokolwiek świstka dyskwalifikuje Cię z nurkowania. Wyjątkiem jest ubezpieczenie – jedna z osób w naszej grupie posiadała ubezpieczenie DAN Bronze – minimalny poziom wymagany w Molnar Janos to DAN Silver albo odpowiednik. Obsługa zaoferowała rozszerzenie ubezpieczenia za kwotę 10 euro – czy taka możliwość istniałaby w momencie nie posiadania żadnego ubezpieczenia? Tego nie wiem.

Na pół godziny przed planowanym czasem wejścia do wody przechodzimy briefing czyli odprawę. Na odprawie omawiane są wszystkie szczegóły nurkowania – trasa, głębokości, czas, punkt powrotu, przypominane są procedury komunikacji oraz postępowania w sytuacjach awaryjnych. Teraz nie pozostaje nic innego jak znieść butle na dół, oszpeić się i do przerębla :).

Jak już wspominałem zejście do lustra wody wiedzie przez osobne drzwi – stanowią one barierę przed nadmiernym nagrzewaniem się korytarza od ciepła emitowanego przez wody termalne (a i tak jest ciepło ;)). Kilkanaście schodków niżej znajduje się wysunięta platforma zbudowana z ocynkowanej kraty, do której przymocowane jest drabinka. Pod platformą wyraźnie widoczne jest zanurzone na głębokości 5 metrów stanowisko dekompresyjne. Jeziorko jest dość spore, wysoko nad lustrem wody widoczny jest strop jaskini a niedaleko platformy znajduje się biała boja, przy której rozpoczyna się i kończy każde nurkowanie. Wchodzimy do wody, podpinamy butle do sidemountu i dodatkowy stage z nitroxem. Procedura sprawdzenia przed zanurzeniem i rozpoczynamy nurkowanie.

Pierwsze dziesięć metrów to etap ciepłej wody i nie najlepszej wizury – nie najlepszej bo "zaledwie" 7, 8 metrów (chciałbym taką "nienajlepszą" wizurę na Krzeszówku ;)). Zbliżając się do dziesiątego metra dostrzegamy charakterystyczne zmącenie wody – jest to termoklina czyli granica, poniżej której woda ma wyraźnie niższą temperaturę. Z 27 stopni temperatura spada do 20 – różnicę czuć od razu ale nie jest nam chłodno – raczej czujemy ulgę, że nareszcie można się trochę schłodzić po przegrzaniu podczas przygotowań do nurkowania. Wraz z temperaturą zmienia się coś jeszcze – widoczność. Z ok. 8 metrów wizura skoczyła do... w sumie to nie wiem, bo tak jak daleko sięgało światło mojej latarki tak daleko widziałem :).

Jedną z pierwszych rzeczy, na którą zwraca się uwagę w Molnar Janos to jej ukształtowanie. Cechą charakterystyczną jaskiń francuskich, w których dane było mi nurkować jest jeden główny ciąg. Jaskinie te rzadko mają boczne korytarze czy rozwidlenia głównego korytarza a jeżeli już, to są one krótkie. W Molnar Janos nie da się określić jednego głównego ciągu. Od samego jeziorka wejściowego rozchodzi się kilka korytarzy, prowadzących w różnych kierunkach. Czasami korytarze łączą się kilkaset metrów dalej, przecinają na różnych poziomach a czasem po prostu rozchodzą się w dalsze zakątki jaskini, również te jeszcze nie eksplorowane. Efektem takiego ukształtowania jest to, że gdyby nie gęsta sieć poręczówek i znaczników w Molnar Janos można się bardzo łatwo zgubić. Ale pozytywny aspekt jest taki, że robiąc cztery nurkowania podczas weekendu, za każdym razem zwiedza się inne, czasem zupełnie odmienne, partie jaskini. Od wijących się korytarzy, poprzez wąskie przesmyki, raz głębiej by za chwilę niemal pionowo się wypłycić, szerokie acz niskie przejścia i wreszcie olbrzymie kryształowe sale – doznań wizualnych jest tak dużo, że zazotowany mózg ledwo to przetwarza :).

Wisienką na torcie było nasze czwarte, ostatnie nurkowanie, które zrobiliśmy w niedzielę. Trasa wiodła od jeziorka wejściowego przez stare partie jaskini do wyłazu w ziemii, który widzieliśmy pierwszego dnia po przyjeździe. Jedynym problemem przy wychodzeniu wyłazem jest konieczność wyniesienia butli sidemountowych bez odpinania z uprzęży. Zapowiedź poczucia prawdziwego smaku nurkowania jaskiniowego – ciasne korytarze i zaciski – spowodowała, że jakbym musiał to i z czterema butlami bym stamtąd wyszedł :).

Trasa nurkowania to w zasadzie jeden długi, ciasny, wijący się meander. Nieustannie zmienia kierunek i głębokość a jasna skała jest tu poprzecinana ciemnymi jak smoła warstwami. Ciało zakute w suchy skafander ma tutaj nieustanny kontakt z jaskinią, czujesz jej energię i wibracje ścian. Jest to dla mnie kwintesencja nurkowań jaskiniowych więc uśmiech nie schodził mi z twarzy. Co jakiś czas natrafialiśmy na mocne, punktowe przewężenia. W takich miejscach konfiguracja sidemountowa pokazuje na co ją stać i po co przede wszystkim została stworzona. Będąc ostatnim nurkiem w szyku widziałem jakie problemy z przeciśnięciem się miał Sebastian nurkujący w CCR. Wysoka maszyna na plecach i stage pod brzuchem skutecznie blokowały możliwość przejścia – stąd konieczność odpinania butli i przerzucania jej przodem. Dla mnie nawet z podpiętą dodatkową butlą przejścia nie stanowiły większego problemu.

Niedaleko wyjścia obieramy kierunek na boczną odnogę biegnącą ostro w dół. Jest ciasna i kształtem przypomina gwiazdę – dzięki temu CCR prowadzony jest w jej górnym ramieniu a stage w dolnym. Docieramy do skrzyżowania typu T na 36 metrach – zarówno lewa jak i prawa strona po kilkunastu metrach się kończy. Wracamy na górę i po chwili jesteśmy przy włazie wyjściowym – jeszcze tylko mały wysiłek przy wyjściu po schodkach i jesteśmy na powierzchni.

ciąg dalszy nastąpi...